Opowieści skautowe. Tomik II

Dostępność: na wyczerpaniu
Cena: 31,00 zł 31.00
  • Reprint wydania z 1918. Romuald Kawalec 
  • Wydawnictwo: Oficyna Wydawnicza "Impuls"
  • Ilość stron - 152
  • Oprawa twarda, szyta, format A6
  • Seria wydawnicza „Przywrócić Pamięć”
ilość szt.
Ocena: 0
Producent: -
Kod produktu: 11432

Opis

Skautki.  I.

Przed szkołą stały dwie dziewczynki i rozmawiały ze sobą.

— Jabym wolała, żebyś ty przyszła do mnie — mówiła jedna z nich Zosia, u nas w domu jest ogródek, będzie więc nam przyjemnie.
— Owszem. O której godzinie mam się zjawić? — zapytała druga, Marylka.
— O czwartej!
— Czy nie zawcześnie?
— Nie, w sam raz dobrze!
— A jednak poprzednim razem nie zastałam cię w domu.
— Ach, wtedy zabrało mnie towarzystwo na przejażdżkę, a teraz nic się takiego nie zapowiada.
— Może lepiej później?
— Nie, przyjdź o czwartej!
Koleżanki pożegnały się i poszły w swoje strony.
Jeszcze Zosia nie uszła kilkanaście kroków, kiedy spotkała drugą koleżankę Haneczkę, która ją zagadnęła:
— Chciałam się już dawno widzieć z tobą Zosiu, aby ci powiedzieć, że dzisiaj wybieramy się na wycieczkę czółnem, więc możebyś z nami pojechała?
— Ślicznie, a o której godzinie?
— O wpół do czwartej wyruszamy!
— Dobrze. Przyjdę do was z ciocią. Czy będzie dla niej miejsce?
— Oczywiście!
— Wiesz, Tadzio bierze aparat fotograficzny i zrobi zdjęcia na stawie.
— Ach to pięknie. Będę oczekiwała z niecierpliwością na tę chwilę. A czy nie mogłabym zabrać ze sobą mojej siostry Józi? o ile naturalnie będzie dla niej miejsce?
— Może przyjść śmiało, bo mamy kilka czółen.
Gdy Zosia przyszła do domu, zaczęła natychmiast opowiadać wszystkim wokoło o przyjemności jaka ją czekała.
— Ty Józiu możesz także jechać z nami — zwróciła się do siostry.
— Niestety nie mogę!
— A to czemu?
— Bo przecież o godzinie piątej mamy gawędę!
— Do tego czasu, wrócimy!
— Wykluczone!
— Ależ na pewno wrócimy!
— Oblicz czas, a przekonasz się, że mam słuszność!
— Jakaś ty nudna!
— Rób jak uważasz, ale ja nie pójdę — oświadczyła stanowczo Józia.
W dwie godziny potem gdy Zosia była zajęta czytaniem książki, siostra przypomniała jej, że powinna się już zbierać, aby przyjść do znajomych państwa na czas i nie zmuszać ich do oczekiwania na nią.
— Dopiero kwadrans po trzeciej — odpowiedziała — ja się w mig ubiorę, a na drogę nie potrzebuję więcej jak minutkę czasu. Oni tak blizko mieszkają — i pogrążyła się znowu w czytaniu.
Staroświecki zegar wydzwonił wpół do czwartej, a Zosia jeszcze czytała. Siostra zwróciła jej po raz drugi uwagę:
— Zosiu, ciocia czeka na ciebie już od paru chwil, a ty ciągle czytasz?
— Jeszcze trzy strony tylko, a to takie zajmujące!
— Jesteś niegrzeczna!
— Już, już się zbieram!
— W dodatku jesteś niesłowna! Wszak miałaś być o wpół do czwartej u pani Ciłowskiej!
— Oni i tak punktualnie nie wyjdą!
— Wszystko jedno, ale należy przychodzić zawsze na czas.
Skończyło się na tem, że Zosia wyszła z domu dopiero około godziny czwartej. W dziesięć minut potem przyszła do niej Marylka.
— Jak się masz Marylko? — przywitała ją Józia — zapewne przychodzisz do Zosi. Właśnie przed chwilką wyszła.
— Na długo?
— Przypuszczam, że przed wieczorem nie wróci, bo pojechała czółnem na staw.
— A kazała mi przyjść o czwartej — powiedziała dziewczynka rozżalonym głosem.
— Nie gniewaj się na nią Marylko, bo ona tego nie zrobiła rozmyślnie. Musiała zapomnieć.
— Ależ myśmy się umówiły dzisiaj w południe. Już drugi
raz mi tak zrobiła. Nie przyjdę do niej więcej — to mówiąc pożegnała się i wyszła.
Około godziny siódmej wieczorem wracała Zosia wraz ze swoją ciocią do domu. Droga wiodła przez park miejski. Gdy wchodziły w bramę ogrodu, spotkały się oko w oko z Marylką, która szła w towarzystwie swej matki.
Po przywitaniu się, starsze osoby rozmawiały ze sobą, dziewczynki zaś oddane były sobie.
— Nie gniewaj się Marylko — tłumaczyła się Zosia — ale naprawdę nie mogłam być w domu o tym czasie, bo miałam ważną rzecz do załatwienia — skłamała nie zastanawiając się nad tem, że koleżanka mogła wiedzieć o właściwym stanie rzeczy.
Ta jednak nie dała nic po sobie poznać i tylko powiedziała krótko:
— Ha, trudno!
— Chcesz jutro przyjść do mnie czy ja mam przyjść do ciebie?
— Nie, nie fatyguj się!
— Zosia odczuła w głosie koleżanki nieufność do siebie i nagle zrobiło jej się tak przykro, że łzy jej stanęły w oczach. Odwróciła się szybko i przystąpiwszy do ciotki powiedziała:
— Ciotusiu może pójdziemy już!
Czuła, że zachowała się niegrzecznie, ale chciała za wszelką cenę powiedzieć coś byle tylko ukryć swoje wzruszenie przed koleżanką.
Po chwili zwróciła się do niej i zaczęła obojętną rozmowę.
Aż do chwili spotkania się z koleżanką, była w złotym humorze, z zachwytem dzieliła się wrażeniami z wycieczki po stawie ze wszystkimi znajomymi których spotkała, teraz jednak wracała do domu smutna, zamyślona. Zauważyła to ciotka i zapytała ją o przyczynę:
— Czemuś tak nagle posmutniała Zosiu? Czy może Marylka doniosła ci o czemś przykrem?
— Nie ciociu! — odpowiedziała cicho i milczała dalej.
W domu spotkała się z wymówkami siostry!
— Bardzo ładnie postępujesz Zosiu — mówiła do niej Józia — umawiasz się z koleżanką, każesz jej przychodzić do siebie, a sama wybierasz się na wycieczki. Dzisiejszą nieobecność na gawędzie masz nieusprawiedliwioną. Kazała powiedzieć ci to zastępowa.
— Czy mówiłaś Marylce dlaczego nie było mnie w domu?
— Tak!
Zosia oblała się gorącym rumieńcem. Palił ją podwójny wstyd: Dlatego, że okazała się wobec swej najserdeczniejszej koleżanki niesłowną już po raz drugi, a następnie, że ją tak brzydko okłamała.
— Już jej w oczy nie będę mogła spojrzeć — wyszeptała cicho i rozpłakała się.

Opinie o produkcie (0)

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper Premium